Etap 14 - Baltic Tour 2022

Jastrzębia Góra - Jastarnia

Data: 02.04.2022 Sobota
Etap 14
Dzień 14
Dystans: 27,7 km
Dystans łącznie:  371,7 km
Przez: Chłapowo, Władysławowo, Chałupy, Kuźnica, Jastarnia 
Województwo: pomorskie 

Profil trasy
% TRASY
67.46%
Mapa etapu
km trasy Miejscowość
348,0 Chłapowo
350,6 Władysławowo
358,5 Chałupy
363,7 Kuźnica
371,7 Jastarnia
Łódź w Chałupach 1
DSCN5692

Kryzys nad „Pucyfikiem”…

Rano przed biegiem udaliśmy się w…góry. I to dosłownie, gdyż z okolic leżącego na poziomie morza Władysławowa podążyliśmy do leżącego znacznie wyżej Żarnowca (gdzie wiało rano niemiłosiernie !), aby zobaczyć tam, największą w Polsce elektrownię wodną szczytowo-pompową, wytwarzającą ponad 700 MW „czystego” prądu rocznie. Cztery ogromne rury o średnicy 6 metrów tłoczące wodę z jez. Żarnowieckiego do położonego wyżej zbiornika magazynowego robią naprawdę wielkie wrażenie (polecam filmik z naszej „muchy”, która mimo porywistego wiatru wzleciała dzisiaj na prawie 100 m w górę ! 😊)

Natomiast kolejny, 14-ty etap Baltic Tour zaczęliśmy dzisiaj z Januszem spokojnie spod latarni w Rozewiu, czyli mojej 11-tej latarni na trasie wyprawy, co oznacza, że na polskim wybrzeżu zostały ich już tylko cztery, do zaliczenia… Z początku biegło się bardzo dobrze, bo świeciło słońce i wczorajszy wiatr osłabł, ale za Władysławowem zaczęły się moje pierwsze problemy. Wkrótce też wbiegliśmy na półwysep Helski, odcinający otwarte morze od Zatoki Gdańskiej, zwanej „Małym morzem”, albo „Pucyfikiem” (od miasta Puck). Niby biegło się cały czas dobrze, ale czułem, jakby mi z każdym kilometrem „odcinało prąd”, albo zaczynało brakować paliwa w baku. Chyba każdy, kto biega maratony, zna to uczucie. Ja poznałem je już wielokrotnie, więc od razu wiedziałem, że dzieje się coś złego. Oto bowiem, po 13 ukończonych etapach „Baltic Tour” dopadł mnie najprawdziwszy maratoński kryzys. Nie powiem, że nie liczyłem się z tym. Byłem niemal pewny, że prędzej czy później on się pojawi. Sądziłem jednak, że nawiedzi mnie wcześniej – na którymś z poprzednich, ponad 30-kilometrowych etapów. Tymczasem pojawił się dopiero teraz i jak zwykle znienacka, na zupełnie normalnym etapie wyprawy. Co już kiedyś przerabiałem, a poza tym, ileż to razy było mi dane słuchać opowieści kolegów biegaczy, którzy jeszcze na 30 km maratonu czuli się naprawdę świetnie, a dwa kilometry dalej już ich nie było… Dokładnie tak samo działo się dzisiaj ze mną, aż w Chałupach po 12 km biegu, siły mnie kompletnie opuściły. Nic mnie nie bolało, ale czułem się tak, jakby uleciały ze mnie resztki energii. I mimo przenikliwego zimna musiałem się położyć na trawie. Przemek widząc co się dzieje, zaczął mnie szybko ratować, przygotowując mocny napój energetyczny. Zjadłem też batona i kolejny żel PowerGym, ale musiałem jakiś czas odczekać, aby to wszystko zaczęło działać…

20220401_152918
20220402_144537

Niestety też jak zwykle w takich sytuacjach zaczęła intensywnie pracować głowa, podsuwając mi coraz bardziej czarne myśli: a to, że porwałem się z motyką na słońce, że jestem już na to za stary i tego biegu nie ukończę, że zawiodę tych, którzy mnie wspierają, że byłem też na tyle głupi, że nie słuchałem rozsądnych ludzi, którzy radzili mi, abym z tego „Baltic Tour” w ogóle zrezygnował. A do tego jeszcze teraz, że: biegam na tych etapach zbyt szybko, co mnie ostatecznie wykończy, bo nie mam czasu na regenerację, itp. To czarnowidztwo się pogłębiało, im częściej przechodziłem z biegu do marszu. Gorączkowo myślałem, co robić dalej ? Wtedy znowu sobie przypomniałem zasadę „czterech kroków” Scotta Jurka, która już kiedyś z podobnej sytuacji mnie wyratowała, a brzmi ona mniej więcej tak:

 

Krok 1: Poużalaj się trochę nad sobą – w końcu masz do tego prawo, bo jesteś totalnie wykończony… (użalałem się tak dzisiaj przez pierwsze 12 kilometrów, które liczone od początku wyprawy dawały w sumie już ponad 350 km w moich nogach w trakcie 13 dni);

Krok 2: Zrób chłodną ocenę sytuacji, która doprowadziła do takiego stanu rzeczy… (co też uczyniłem i wyniknęły z tego dwa wnioski – po pierwsze, znowu biegam zbyt szybko jak na tak długą wyprawę, a po drugie przyswajam za mało „paliwa” więc mój codzienny bak wyczerpuje się coraz szybciej. Ostrzeżenia już dostawałem, gdy trzy dni z rzędu na koniec etapu, poziom mojej Staminy (czyli wytrzymałości fizycznej) pokazywany przez zegarek Garmina spadał kompletnie do zera. Niestety ten sygnał zlekceważyłem, za co dzisiaj przyszło mi zapłacić zupełnym wyczerpaniem mojego „akumulatora”;

Krok 3: Zapytaj samego siebie, co możesz w tej sytuacji zrobić ? (czyli np. wycofać się ? – przecież to w ogóle nie wchodzi w rachubę ! Więc co Ci pozostaje ? To oczywiste, musisz bieg kontynuować !);

Krok 4: I tu zacytuję autora dosłownie: „Odsunąć negatywne myśli od rzeczywistości. Nie rozwodzić się nad czymś, co i tak nie pomoże !”.

Baa, łatwiej powiedzieć, niż zrobić… Truchtałem więc dalej, starając się ze wszystkich sił odpędzać od siebie wszystkie czarne myśli. Koncentrowałem się na liczeniu drzew przy drodze, albo na tym gdzie jeszcze chciałbym w życiu pojechać lub w jakim maratonie pobiec. Tym sposobem, jakoś dociągnąłem do końca dzisiejszego etapu, ale wiem już, że to była czerwona (a nie żółta !) kartka otrzymana od własnego organizmu i powinienem zacząć się oszczędzać, jeżeli chcę przebiec to całe wybrzeże Bałtyku. Zostało mi jeszcze ok. 200 km w trakcie 6 dni, ale naprawdę muszę zwolnić tempo, bo wciąż zapominam, że to w sumie nie będzie to jeden, ale 13 maratonów w ciągu 20 dni.

Na szczęście jutro znowu będę biegł nad „Pucyfikiem” (czyli od strony Zatoki Gdańskiej, którą nota bene uwielbiam !), a nie od strony otwartego morza, które wciąż jest mocno rozwścieczone. Dzisiejsza wizyta Pawła na plaży od strony Bałtyku skończyła się szybkim skąpaniem jego obuwia w bałtyckich falach 😊. Na szczęście mój jak dotąd główny przeciwnik, czyli wiatr zaczął słabnąć… Mam też nadzieję, że po dzisiejszej saunie i dużej porcji pysznego jedzenia wieczorem, mój akumulator znowu się naładuje.

Stan morza na jutro (wg IMGW-PIB Gdynia): Bałtyk Południowo-Wschodni – gdzie wciąż biegnę…

„Wiatr północny skręcający na zachodni 3 do 5, na wschodzie początkowo 6 w skali Beauforta. Stan morza 3. Temperatura powietrza około 2°C. Widzialność dobra. Możliwy przelotny śnieg.”

Co mi dzisiaj w słuchawkach grało ? – czyli moja piosenka dnia to:

Miała być zupełnie inna…, ale mój dzisiejszy kryzys sprawił, że będzie to: „Fragile” – Stinga, bo dzisiaj po raz kolejny w moim życiu uświadomiłem sobie, że nie jesteśmy, aż tak mocni, jak nam się wydaje, a wyzwania życiowe, które sobie codziennie stawiamy mogą czasem przekraczać nasze możliwości. Smutne, ale jakże prawdziwe…

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments